Historia prawdziwa,historia jaka mogła zdarzyć się mnie,Tobie,nam...
Smutna lektura,ale autentyczna i zmuszająca do zatrzymania się na moment,do podziękowania za to,co mamy...
"Pewnego dnia zasadziliśmy z żoną Roślinkę.Nad miastem zawisła wtedy burza i zaczął padać śnieg.To był początek maja i być może już kiedyś,w jakimś zakątku tego świata,podczas majowej burzy padał prawdziwy śnieg,ale nikt nie sadził wtedy żadnej roślinki.A nawet gdyby tak było,komu chciałoby się potem o tym mówić,kto zadałby sobie trud zrozumienia wpływu padającego śniegu na jej przyszły kształt?"
Kalinka to córeczka Andrzeja i Barki (cały czas zastanawiałam się podczas lektury,dlaczego kobieta ma takie imię) chorująca na SMA-czyli rdzeniowy zanik mięśni.Ta choroba to wyrok-nie ma na nią lekarstwa,nie ma ratunku,nie ma nadziei na to,że nagle cudownie zniknie.Pomimo tego wyroku,rodzina Andrzeja starała się żyć tak,by jak najwięcej świata pokazać chorej córeczce.Przemierzyli razem pół Europy,spędzili ze sobą sześć lat szukając kontaktu z córką(choroba uniemożliwiała dziecku mówienie,Kalinka "rozmawiała"oczami),starali się żyć "normalnie".
Nie ma odpowiedzi dlaczego...
Ale po przeczytaniu czułam się bardzo spokojna.Bo wiem,że szukanie odpowiedzi na to pytanie ma sens.ZAWSZE.
U mnie czeka i czeka. Wydawało mi się, że przeczytam natychmiast, kiedy ją dostałam, ale jakoś się boję. Dla mnie motywujące w Twojej recenzji jest to, że po przeczytaniu odczuwasz spokój :-)
OdpowiedzUsuń