niedziela, 9 stycznia 2011

Pamięć jest ulotna...

ale dokładnie pamiętam moje dzieciństwo.Beztroskie i szczęśliwe,bo byłam rozpieszczaną wnuczką moich Dziadków. To właśnie Dziadek nauczył mnie czytać.Pamiętam, jak ćwiczyliśmy czytanie na gazecie konsumenckiej "Veto"- czarno-pomarańczowa była i wspaniale pachniała farbą drukarską.
Mój Dziadek był malarzem-amatorem.Moje dzieciństwo to zapach farb,werniksu,terpentyny.Uwielbiałam siedzieć pod sztalugami i słuchać jego opowieści,bo potrafił nie tylko malować,ale także wspaniale opowiadać. A miał co wspominać ,bo służył w Pułku Strzelców Podhalańskich.Miał z tego okresu pamiętnik i nasza rodzina bardzo ubolewa,że już niestety nie jest w naszym posiadaniu:(.Został wypożyczony na wystawę do ZHP(bo Dziadek także bardzo aktywnym harcerzem był) i juz nigdy do nas nie powrócił,zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.Wielka szkoda.Babcia była moją największą przyjaciółką,miałam z nią niesamowity kontakt.Kiedy byłam mała, nie wyobrażałam sobie,że mógłby nadejść czas,że jej zabraknie,że cos nas rozdzieli.Było to dla mnie wręcz niemożliwe,że to się kiedyś stanie.Ciągle za nią tęsknię,bo zabrakło jej 3 lata temu.Nie mam już żadnych Dziadków.
Kiedy miałam 5 lat nauczyłam się czytać, na owej gazecie konsumenckiej właśnie.
Wtedy też Babcia zaprowadziła mnie do filii Biblioteki, która była moim drugim domem przez kilkanaście następnych lat.Teraz sama pracuję w filii tej Biblioteki,tyle,że na innej ulicy.I zbiegiem okoliczności pamiętam,jak Babcia mi opowiadała,jak to jako 15-letnia dziewczyna musiała iść do pracy i pracowała w Bibliotece w Nadwórnej.Chciałabym kiedyś odwiedzić rodzinne strony Babci.Teraz leżą one na ukraińskiej ziemi,ale kiedyś to była ziemia polska.
W filii Biblioteki pracowała wówczas Pani Olga,którą bardzo miło wspominam.Jeszcze niedawno spotkałam ją w mieście i nadal mnie pamięta ,choć minęło tyle lat.
To właśnie Pani Olga a także mój Dziadek wprowadzili mnie w tajemniczy Świat Literatury.
Zachłysnęłam się nią,zawładnęła mną całkiem.Gościem Biblioteki byłam średnio trzy razy w tygodniu, a lektury dla dzieci szybko zastąpiły bardziej ambitne pozycje.
I w ten sposób jako dziecko sześcioletnie przeczytałam "W pustyni i w puszczy" i "Małego Księcia".Miałam zeszyt,w którym notowałam każdą przeczytaną pozycję-wraz z autorem i liczbą porządkową:).
Zeszytów w niedługim czasie było kilka i później przestałam notować ,bo najzwyczajniej w świecie,nie nadążałam:).Czytałam jak szalona-cały cykl Ani z Zielonego Wzgórza przeczytałam w pierwszej klasie szkoły podstawowej.Wracałam zresztą do tej książki kilkakrotnie.Mam kilka takich ulubionych,które mogę czytać wciąż od nowa,ale to temat na inny raz.
Bardzo cierpiałam,kiedy poszłam do zerówki.Czytać umiałam,pisać umiałam,nie miałam tam nic ciekawego do roboty.W kółko układałam taką jedną układankę,którą pamiętam do dziś! Szkoda,że moja rodzinka nie pomyślała i nie wysłali mnie od razu do pierwszej klasy,byłabym teraz o rok jakby młodsza ;).
Po pewnym czasie,gdy książek których nie czytałam,było coraz mnie na półkach w "mojej Bibliotece",zapisałam się także do Centrali.Byłam wierną czytelniczką zapraszaną na wszystkie ważne biblioteczne wydarzenia-wystawy czy wigilijki.Brałam udział w konkursach i często miałam książkowe nowości spod "lady".
Kilkanaście lat później,kiedy szukałam pracy odebrałam telefon z propozycją pracy w tej "dużej "Bibliotece właśnie.Kto by pomyślał,że tak się to wszystko poukłada?:).Dwa lata pracowałam w Centrali, później jeszcze rok w innej Filii.Na jakiś czas wróciłam do zawodu( bo jestem nauczycielką i animatorem kulturalnym w jednej osobie:)), by na powrót dostać pracę w "mojej"filii, w której obecnie pracuję.
Niesamowite,jak książki, papier w ogóle przeplata się w moim życiu...

P.S. Zapomniałam dodać,że w szkole podstawowej namiętnie pisałam "książki" i pamiętniki.Niedawno je znalazłam i z uśmiechem stwierdziłam,że początki scrapowania juz mam za sobą o wiele dawniej niż mi się wydaje.Te zeszyty pełne są wycinków z gazet,kolaży i zdjęć.
Cudna pamiątka.Wędrują ze mną cały czas.Bo przeprowadzałam się już kilkakrotnie.
A Wy jak wspominacie Wasze pierwsze kroki w Bibliotece?
Podzieli się ktoś ze mną swoimi wspomnieniami?

9 komentarzy:

  1. ja też poszlam do zerówki i mi się nudziło, bo nauczyłam się czytać z rok-półtora roku wcześniej, na gazecie telewizyjnej :) moi dziadkowie czytali mnóstwo książek, bo jak mówili chcieli nadrobić lata kiedy nie mogli się uczyć, tylko zaraz po skończeniu podstawówki zaczęli pracować :)
    moja mama sobie notuje każdą przeczytaną książkę, też zaczynam o tym myśleć :)
    i też namiętnie pisałam książki, och całą półkę już bym ich miała gdyby nie zaginęły z biegiem lat i remontami

    OdpowiedzUsuń
  2. a do biblioteki zapisałam się jako sześciolatka, ale nie do szkolnej bo tam byłam za mała :)
    i pani mnie tak dobrze zna, że też dostaję książki spod lady, niektóre kupuje specjalnie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W dzieciństwie wizyta w bibliotece zawsze była dla mnie specjalna(bywałam tam ok 2-3 razy w tyg.) i bardzo podobał mi się jej niezwykły klimat i to, że jako nieliczna mogłam sobie "wędrować" między regałami i wybierać samodzielnie ksiązki a inni tylko mogli wybierać je ze stolika, czułam się wtedy bardzo wyróżniona. Do tej pory zresztą, oprócz samego czytania uwielbiam zapach i dotyk papieru:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziele sie :)

    Ale mam tak duzo do napisania,ze chyba na swoi blogu posta napisze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze strasznie się cieszę, że powstaje Twój drugi blog! Ale to już wiesz :)... Będzie on miejscem, które skupi niebawem mnóstwo czytających, bo w Twoich historiach jest wiele ciepła i kiedy tylko zaczynasz opowiadać (tak jak teraz) to ma się ochotę przysiąść na dywanie obok Ciebie i słuchać nieprzerwanie. Zatem życzę Ci sporo sił w tworzeniu dwóch światów, tego scrapowego i czytelniczego!!!
    Co do biblioteki to nie pamiętam swojej pierwszej wizyty, nie czytałam też jakoś specjalnie przed czasem, ani nikt w mojej rodzinie nie pisał pamiętników... to ja jestem początkiem dalszej historii :)
    Z domu nie wyniosłam miłości do książek, niewiele też ich tam było... raczej ręczne robótki wiodły prym. Babcia dopiero teraz tak dużo czyta (może to ja ją zaraziłam, a nie ona mnie? :), wcześniej robiła lata swetry na drutach. Skąd zatem się wzięłam? Nie wiem :)

    Raz jeszcze chcę Ci powiedzieć, że cieszę się strasznie z tego miejsca!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie pamiętam kompletnie swojej pierwszej wizyty w bibliotece...prawdopodobnie moja miłość do książek ujawniła się zaraz na początku mojej kariery szkolnej...zapach bibliotecznych książek uwielbiam do dziś...już samo miejsce jest jakieś magiczne:))
    ale na długo zapamiętam pierszą wizytę w bibliotece mojej córci... która nie miała wtedy jeszcze trzech latek...sama wybierała sobie książeczki...oczywiście dużo obrazków i mało do czytania...ma nawet swoją kartę biblioteczną:))

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie czytanie było od zawsze. Czytała i czyta cała rodzina, teraz może nawet więcej niż kiedyś. Dla mnie "Czytanie to jest to!" i nie wyobrażam sobie życia bez niego.

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany... łezka mi poleciała jak przeczytałam co napisałaś...
    Ja również miałam wspaniałych Dziadków - moi mieszkali na wsi i byli prostymi ludźmi, ale zagwarantowali mi najlepsze dzieciństwo jakie można sobie wymarzyć! To właśnie u nich na wsi mam pierwsze wspomnienia z biblioteki. Była nie duża i w starym stylu, pracowała w niej Pani Magda - moja imienniczka, także alergiczka... i to chyba ta nasza alergia zapoczątkowała nasze rozmowy. Dopiero z czasem zaczęłyśmy mówić o książkach.
    Ja niestety od zawsze wolno czytam, więc tych książek na swoim koncie nie mam zbyt wiele, ale kocham je wszystkie niasamowicie. Sama mam w domu biblioteczkę i co miesiąc dokupuję kilka sztuk - licząc na to, że kiedyś znajdę czas by je wszystkie przeczytać.

    Jesteśmy trochę podobne, bo obie mamy ciepłe wspomnienia z dzieciństwa i od małego zakorzenioną miłość do książek. Też jestem nauczycielką, a obecnie robię kurs bibliotekoznawstwa, bo to moja wielka pasja i mam nadzieję, że kiedyś też zagrzeję miejsce w jakiejś bibliotece.
    Póki co jestem "zaopatrzeniowcem" wszystkich swoich znajomych i koleżanek z pracy w książki. Doskonale wiem co lubią, czym się interesują, więc bez problemu potrafię każdemu dobrać lekturę ze swoich zbiorów... tyle, że brak u mnie fantastyki.

    Uff... ale się rozpisałam...

    OdpowiedzUsuń

Za każde słowo dziękuję:)