niedziela, 25 grudnia 2011

Magicznych Świąt!

Zdrowych i spokojnych Świąt życzę wszystkim ,którzy tu zaglądali:) przez ten rok.
Niestety nie byłam systematyczna w pisaniu tego bloga,przeczytałam więcej książek,niż te ,które tu opisałam.Ale nawet sobie nie zapisałam tych wszystkich,których recenzji tu nie ma i tym samym nie wiem,ile udało mi się przeczytać w tym roku:/.
Jednak moja pasja scrapowa przesłania mi pasję czytelniczą.
Ale postaram się poprawić co nieco w roku 2012:).

Do zobaczenia:*

wtorek, 15 listopada 2011

"Sekretny język kwiatów" Vanessa Diffenbaugh

Kiedy Gosia wspomniała o tej książce na swoim blogu,zapragnęłam ja przeczytać ze wszystkich sił.I to właśnie dzięki Gosi mogłam ją przeczytać,dziękuję Kochana:**.
Dlaczego zainteresowała mnie ta pozycja?
Bo do tej pory nie wiedziałam,że istnieje coś takiego jak język kwiatów.Owszem,wiedziałam,że niektóre z kolorów kwiatów symbolizują pewne rzeczy,np.czerwona róża-miłość,żółta-zazdrość itp. Nie miałam jednak pojęcia,że same kwiaty mają ukryte ,sekretne wręcz znaczenia!Tak więc,niech imbir i jemioła mi dopomogą*,w tym ciężkim dla mnie czasie...

Kiedy książka przyleciała do mnie od Gosi-zachwyciła mnie okładka.Cudna ,stylizowana na starą fotografia,przetarcia,embossing,skrzydełka pokryte jakby suszonymi kwiatami- coś pięknego.
Wnętrze okazało się równie fascynujące.Bohaterką powieści jest Victoria-teraz już dorosła kobieta ,ale poznajemy ją jako dziecko-wielokrotnie zmieniającą domy dziecka i rodziny zastępcze.Polubiłam ją-jest bezczelna,pyskata,zamknięta w sobie,skryta,poraniona...
Ciągle nie ma rodziny,domu,pieniędzy,pracy-ale ma w rękach talent-potrafi układać niezwykłe bukiety.Mało tego potrafi dobrać kwiaty tak-by swoim znaczeniem mówiły do ludzi.Jej wiązanki potrafią wpływać na losy innych i jak się okazuje jej samej także.Kiedy poznaje Granta....
No właśnie,co dalej?Jak skończy się ta historia?Gorąco namawiam Was do sprawdzenia,czy Victoria odnajdzie swoje szczęście...
To naprawdę wartościowa lektura,dostarczy Wam przeżyć,emocji i refleksji...




*imbir-siła,jemioła-pokonam wszystkie przeszkody

wtorek, 1 listopada 2011

"Tektonika uczuć"E.E.Schmitt

Niewielkich rozmiarów książeczka a myślę o tej historii do dzisiaj.Kiedy ją czytałam,wyobrażałam sobie jak wyglądałby spektakl na jej podstawie.A dziś szukając okładki tej książki,dowiaduję się,że jest na jej podstawie wyreżyserowany spektakl.


Historia banalna-oto para kochanków Richard i Diane na pozór szaleńczo zakochani w sobie,zaczynają wątpić w siłę uczucia i przez kilka niedomówień i dziwacznych kłamstw, wystawiają ją,jakby niechcący i mimochodem na ogromną próbę.Jedno kłamstwo pociąga drugie,intryga goni intrygę,a finał zaskakuje.
Uczuciami nie można żonglować bezkarnie,od miłości do nienawiści jest podobno tylko jeden mały krok...
..."Nienawiść jest dobra: gorąca, solidna, pewna. Nienawiść to nie to co miłość,nie można w nią wątpić. Nigdy. Nie znam nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na który się człowiek nie zawiedzie."...

E.E.Schmitt jest doskonałym obserwatorem-jego postaci ukazują jak słabi i niedoskonali są ludzie...

I ta piękna okładka...

Warto przeczytać...

sobota, 8 października 2011

"Złodziejka książek" Markus Zusak

Od momentu wydania książka znajduje się na szczycie bestsellerów The New York Timesa.Została uznana przez krytyków literackich.Jest za co.To wspaniała,mądra,wymagająca lektura.Taka,która wymaga przemyśleń i niesie z sobą duży ładunek emocjonalny.Chyba jeszcze nie zdarzyło mi się czytać książki,której narratorem byłaby Śmierć.To właśnie ona towarzyszy małej dziewczynce Liesel, żyjącej podczas II wojny światowej.Jej życie jest naznaczone piętnem ciężkich czasów, w jakich dorasta. A jednak odkrywa jego piękno - dzięki wyjątkowym ludziom, których spotyka, oraz dzięki książkom, które kradnie.Kradnie-bo nie ma możliwości,by je kupić,wypożyczyć czy pożyczyć od kogoś.To zupełnie inny czas ,niż ten,w którym żyjemy my.
To czas cierpienia,łez,bólu,żalu.Czas umierania i czas wystawiania na próbę ludzkich sumień i serc.
Nie będę opisywała fabuły celowo-bo uważam,że to pozycja,po która powinien każdy sięgnąć.
Pokuszę się nawet o stwierdzenie,że książka ta powinna znaleźć się w spisie lektur.
Dlatego z przyjemnością przeczytam kolejne książki tego autora.


P.S.Dawno mnie tu nie było,co nie znaczy,że nie czytam:). Czytam ,ale scrapowy nałóg wygrywa z czytelniczym.
Dlatego będę tu pisała,tylko o książkach,które mnie zainteresowały na tyle,by o nich wspomnieć.

Pozdrawiam i do następnego "przeczytania"

sobota, 20 sierpnia 2011

"Szczeniak" Liam Creed

"Szczeniak"Liama Creeda,to kolejna pozycja książkowa, wobec której nie mogłam przejść obojetnie:). Autorem pozycji a jednocześnie bohaterem i narratorem jest Liam-chłopiec cierpiący od dzieciństwa na zespół nadpobudliwości ruchowej z zaburzeniami koncentracji-czyli ADHD.
Liam sprawiał kłopoty zawsze,jednakże nasiliły się one ,gdy chłopiec zaczął uczęszczać do szkoły.
Eksperymentalnie nauczyciele wcielają go do programu,w którym ma szkolić psy do pomagania osobom niepełnosprawnym.
Liam , w ośrodku Canine Partners zaczyna ciężką pracę ,nie tylko nad charakterem psa, ale także nad swoimi słabościami.Odnajduje podobieństwo w zachowaniach psa,do swoich niesfornych zachowań.To wywołuje w chłopaku refleksje nad sobą i swoim charakterem.Nie jest to książka z górnych półek,ale czyta się ja szybko i dobrze,zapewne przez używany przez Liama prosty język,bez wzniosłych słów i patosu.Dla osoby cierpiącej na ADHD napisanie takiej książki na pewno stało się małym zwycięstwem.Dla osób kochających zwierzęta i chcących pogłębić swą wiedzę na temat schorzenia-pozycja idealna.
Wszystkich innych także zapraszam do czytania:)


czwartek, 4 sierpnia 2011

"Był sobie Ned" Tim Pegler

Ned ma 17 lat.Cierpi na autyzm.Zamyka się w sobie jak w skorupie.Ned nigdy nie mówi.
Te 3 zdania wystarczyły mi,by książkę wypożyczyć w bibliotece.
Bo takie lubię,bo takie mnie interesują i już.
Nie spojrzałam jednakże na sygnaturkę i okazało się ,że wzięłam tzw.młodzieżowkę.
Bohaterami książki są Ted -wrażliwy autystyk i Erin-wybuchowa i gadatliwa dziewczyna,pochodząca z trudnej rodziny.
Są od siebie bardzo różni ,ale właśnie to,że oboje są outsiderami i rozpaczliwie pragną miłości-bardzo zbliża ich do siebie i młodzi zaprzyjaźniają się.
Niestety pewnego dnia dochodzi do strasznego wydarzenia.Aby pomóc sobie i Erin-Ned musi zacząć mówić.

Historia opowiedziana jest bardzo ciekawie,narrację prowadzą i Ted i Erin- a o wydarzeniach opowiadają nam ich pamiętniki.
Choć jest króciutka(206 stron),niezwykle treściwa i skłania do refleksji.

A takie książki najbardziej lubię...

środa, 3 sierpnia 2011

Już jest


Głównym tematem letniego numeru „Archipelagu” jest DROGA, o której piszemy z różnych literackich perspektyw. Nie zabrakło także wielu ciekawych informacji ze świata książek, wywiadów z pisarzami, relacji ze spotkań i rozdań nagród. Dostępne są także trzy konkursach, w których do wygrania są atrakcyjne nagrody.

"Archipelag" pozostaje magazynem dostępnym w internecie o statusie non-profit, więc można go za darmo ściągnąć z oficjalnej strony: www.archipelag-magazyn.pl.

:)

piątek, 29 lipca 2011

"Kwiaty od Artiego"-Bridget Asher

"Elspa, Eleanor, Heather, Ellen, Cassandra, Allison, Liz... Imiona kobiet z notesu mojego męża. Właściwie to imiona jego kochanek. Odeszłam, gdy odkryłam, że mnie zdradza. Wróciłam, kiedy dowiedziałam się, że umiera. Wściekła (i po czterech drinkach) zadzwoniłam do każdej z nich i powiedziałam: Artie umiera. Kiedy życzy sobie pani pełnić wartę przy łożu śmierci. Ku mojemu zdziwieniu przyjechały..."

tak zaczyna się niezwykła historia o miłości i przebaczeniu.Lucy odchodzi od męża i powraca na wieść o jego śmierci.Dowiaduje się jednakże,że mąż całe życie ją zdradzał.Przed ślubem związany był z licznymi kobietami,po ślubie także zdarzały mu się" spontaniczne zapomnienia i przypadki".
Na wieść o śmiertelnej chorobie męża, Lucy pomimo żalu,wraca by zająć się Artim.Natłok emocji i "bałagan w głowie",nie pozwala jej jednoznacznie stwierdzić,czy kocha go czy nienawidzi.
Jest szczerze zdziwiona,gdy ,po jej telefonach ,w drzwiach posiadłości pojawiają się kolejne kochanki męża.Pojawia się nawet syn Artiego,o którym dotychczas nie miała pojęcia.

To swoiste ,,oczekiwanie na śmierć" zmienia się w swojego rodzaju wyjątkową sesję terapeutyczną. Każdy z bohaterów spróbuje wyciągnąć coś dobrego z nieuniknionej śmierci Artiego. Jak skończy się ta niecodzienna historia?
Jeśli jesteście ciekawi,nie pozostaje nic innego jak poznać Artiego i Lucy,sięgając po tę pozycję.

Ja polecam:)

czwartek, 28 lipca 2011

"Kalinka"-Andrzej Lipiński

Historia prawdziwa,historia jaka mogła zdarzyć się mnie,Tobie,nam...
Smutna lektura,ale autentyczna i zmuszająca do zatrzymania się na moment,do podziękowania za to,co mamy...

"Pewnego dnia zasadziliśmy z żoną Roślinkę.Nad miastem zawisła wtedy burza i zaczął padać śnieg.To był początek maja i być może już kiedyś,w jakimś zakątku tego świata,podczas majowej burzy padał prawdziwy śnieg,ale nikt nie sadził wtedy żadnej roślinki.A nawet gdyby tak było,komu chciałoby się potem o tym mówić,kto zadałby sobie trud zrozumienia wpływu padającego śniegu na jej przyszły kształt?"

Kalinka to córeczka Andrzeja i Barki (cały czas zastanawiałam się podczas lektury,dlaczego kobieta ma takie imię) chorująca na SMA-czyli rdzeniowy zanik mięśni.Ta choroba to wyrok-nie ma na nią lekarstwa,nie ma ratunku,nie ma nadziei na to,że nagle cudownie zniknie.Pomimo tego wyroku,rodzina Andrzeja starała się żyć tak,by jak najwięcej świata pokazać chorej córeczce.Przemierzyli razem pół Europy,spędzili ze sobą sześć lat szukając kontaktu z córką(choroba uniemożliwiała dziecku mówienie,Kalinka "rozmawiała"oczami),starali się żyć "normalnie".

Nie ma odpowiedzi dlaczego...

Ale po przeczytaniu czułam się bardzo spokojna.Bo wiem,że szukanie odpowiedzi na to pytanie ma sens.ZAWSZE.

środa, 27 lipca 2011

"Ołowiany wyrok"-Michael Connelly

Sama nie mogę uwierzyć,że sięgnęłam po thriller prawniczy:).Tak bywa,gdy do torby spakuje się o jedną książkę za mało:).
Nie czytuję tego rodzaju książek,bo dość szybko nudzi mnie kto kogo zabił i dlaczego,ale ta mnie wciągnęła.Myślę,że sprawiła to wartka akcja,zrozumiały język prawniczy,jakim prawie cały czas posługuje się Conelly oraz zaskakujące zakończenie,jakiego bym się nie spodziewała."Ołowiany wyrok"jest kontynuacją "Adwokata",którego chyba czytałam ale tak dawno,że juz nie pamietam.Był to pierwszy prawniczy thriller Connelle'go nominowany do Nagrody Pulitzera.
W obu książkach występuje postać oschłego,enigmatycznego i niezwykle interesującego policjanta Hieronima Boscha.W"Ołowianym wyroku"postac Boscha jest zepchnieta na drugi plan a głownym bohaterem jest Mike Haller,powracający "do gry" po przerwie w karierze adwokat.Po długiej przerwie wraca do pracy i dowiaduje się, że zastrzelono jego kolegę adwokata. Haller przejmuje wszystkie jego sprawy, włącznie z obroną szefa wytwórni filmowej, oskarżonego o zamordowanie żony i jej kochanka. W ten sposób zostaje wplątany w niebezpieczną grę, w której jak sam mówi ”wszyscy kłamią”...Czy Mike'owi uda się rozwikłać wszystkie zagadki i dociec prawdy?Nie powiem,przeczytajcie sami:).

wtorek, 26 lipca 2011

"Kolacja z Anną Kareniną"-Gloria Goldreich


Kiedy ma się głowę pełną kłopotów,paskudną pogodę za oknem,przywodzącą na myśl jesień a nie środek wakacji-trzeba sobie jakoś nastrój umilić.Byłam już na wakacjach,odwiedziła mnie przyjaciółka,ja spędziłam czas na miłych odwiedzinach u cudownych ludzi.Wymyślnego jedzenia nie mam ochoty robić,więc sięgnęłam po lekką i przyjemną książkę:).
"Kolacja z Anną Kareniną" skojarzyła mi się z "Klubem miłośników Jane Austen" albo ze "Stowarzyszeniem miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek".Bohaterek jest sześć i choć różnią się charakterami,pozycją zawodową i społeczną-łączy je miłość do książek i literatury.Spotykają się,by omówić przeczytane książki i są to spotkania przy dobrym jedzeniu,w przyjaznej atmosferze, a przy tym rozmawiają także o swoich problemach i starają się nawzajem się wspierać i radzić sobie w trudnych sytuacjach.
Bardzo podobał mi się dobór lektur jakie czytały bohaterki powieści,oprócz tytułowej Anny Kareniny, są to min.: Lolita,Pani Bovary,Szklany klosz,Czytając Lolitę w Teheranie i jeszcze kilka innych.Oprócz analizowania książek,nasze bohaterki także analizowały życie i twórczość autorów omawianych dzieł.Czasem i ja tak robię:)
Na pewno nie jest to lektura z górnej półki,ale lekka i przyjemna książka.Rewelacyjny jest natomiast pomysł czytania z przyjaciółmi i omawiania przeczytanych książek.Żyjemy w tak zabieganym świecie,że stworzenie takiego babskiego klubu to byłaby super sprawa:).Dlatego lekturę polecam wszystkim miłośnikom książek.

sobota, 2 lipca 2011

"Dziecko z chmur" Justyna Bigos,Beata Mozer


Autorki Justyna Bigos i Beata Mozer podzieliły się z nami w książce "Dziecko z chmur" swoimi historiami trudnej drogi do macierzyństwa i rodzicielstwa.Ponieważ temat niepłodności jest mi bliski,o starszego syna starałam się blisko 4 lata,sięgnęłam po nią z zaciekawieniem.
Z początku myślałam,że to powieść niszowa ,kierowana do jednego typu odbiorców,ale tak nie jest.
Przeczytałam ją z ogromnym zainteresowaniem w jeden wieczór.Jest napisana ciekawie,przystępnie,daje nadzieję tym osobom,które z utęsknieniem wypatrują 2 kreseczek na teście oraz pozwala osobom nie mającym tego problemu przybliżyć i poznać proces adopcyjny.
To książka przede wszystkim o miłości,uczuciu,budowaniu więzi-książka dla wszystkich rodziców.Obie autorki dziś są szczęśliwymi matkami. Jak same mówią,książka powstała by dać nadzieję i przykład wszystkim tym osobom,które zmagają się z problemem bezdzietności.
Link do rozmowy z autorkami:
http://dziendobrytvn.plejada.pl/24,31103,news,,1,,dziecko_z_chmur,aktualnosci_detal.html

Mądra lektura.Takich trzeba,by lepiej rozumieć świat i ludzi.

czwartek, 2 czerwca 2011

"Opowieśc ojca przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu"Rupert Isaacson

Kiedy rodzi się dziecko,rodzice są najszczęśliwsi na świecie i pragną dla swojego dziecka jak najszczęśliwszego życia.Jednakże nie zawsze to życie usłane jest różami.Wiedzą o tym także rodzice dzieci chorych.Na każdą chorobę,nie tylko na autyzm.
Czasami za szybkim i imponującym rozwojem,który wprawia rodziców w dumę i zadziwienie,stoi choroba.Autyzm-ta diagnoza brzmi jak wyrok.Wiem,bo sama miałam okazje usłyszeć,że moje dziecko wykazuje cechy autystyczne.Wiem,ile pracy i uwagi trzeba dziecku zaburzonemu poświęcić.Jak bardzo cieszy każda umiejętność,która przychodzi nieraz z trudem i jest okupiona łzami.Również rodzice Rowana-bohatera tej pięknej i wzruszającej książki,stanęli przed zadaniem zmierzenia się z autyzmem wczesnodziecięcym.
Gdy u kilkuletniego Rowana wykryto autyzm, jego ojciec Rupert – dziennikarz i autor książek podróżniczych – postanowił, że nie podda się bez walki. Długo próbowali z żoną Kristin różnych form terapii, jednak bez skutku. Pewnego dnia Ru przypadkiem odkrył, że jego syn nawiązuje wyjątkową więź ze zwierzętami. Wtedy postanowił zrealizować szalony plan – zabrać dziecko do krainy szamanów, nieskażonej przyrody i stad dzikich koni – Mongolii. A po powrocie opisał tę niezwykłą podróż.To nie tylko dziennik zmagań z chorobą syna.Także dziennik podróży,który pokazał mi piękno mongolskiej krainy.Czy cud rzeczywiście miał miejsce,nie napiszę,aby zachęcić Was do lektury tej pozycji.Ale jestem bardzo ciekawa jak Rowan funkcjonuje teraz.



{zdj.stąd }


Podczas wyprawy do Mongolii powstał film dokumentalny.Mam nadzieję,że uda mi się go kiedyś obejrzeć




sobota, 28 maja 2011

Podarunek-Richard Paul Evans

Książki Evansa bardzo lubię,pisze ciepło,interesująco i jakoś tak kobieco patrzy na świat.
Z racji mojego skrzywienia ,co do preferencji książek ,w których mowa o chorobach-wiedziałam, że na pewno ją przeczytam.
Narratorem jest Nathan Hurst, cierpiący(co za skojarzenie, z ang.hurt-cierpienie) na syndrom Tourette'a. Mężczyzna jest pracownikiem działu ochronny w sieci sklepów muzycznych.Szczerze nienawidzi Świąt Bożego Narodzenia,które przypominają mu o przykrych wydarzeniach z dzieciństwa( obwinia się o śmierć swojego brata).
Kolejne Święta,z założenia miał spędzić samotnie...Splot okoliczności postanawia jednak inaczej.Lot ,jakim miał lecieć,z powodu złej pogody został odwołany a na lotnisku spotyka kobietę podróżującą samotnie z dwójką dzieci.To Addison , z córeczką i synkiem Collinem.
Nathan proponuje im nocleg w apartamencie,jaki zapewnia mu pracodawca, w związku z odwołanym lotem.
Od tej pory-ich losy się powiążą.Collin jest chory na białaczkę.Posiada tez niezwykły dar.Dar, z którego sam niestety nie może skorzystać.
Collin potrafi uzdrawiać dotykiem.
Książkę przeczytałam w jeden wieczór.Jest to niezwykle ciepła,świetnie napisana powieść o miłości,zaufaniu,przyjaźni.Niestety także o głupocie ludzkiej.

Polecam.

wtorek, 3 maja 2011

"Byłam dzieckiem autystycznym"T.Grandin,M.Scenario




Przedwczoraj obejrzałam film "Temple Grandin", z cudowną rolą Claire Danes w roli tytułowej bohaterki i doszłam do takiego oto wniosku:gdyby ten film nie był pozycją telewizyjną,tegorocznego Oscara wcale nie dostałaby według mnie Natalie Portman.

Film ten został nagrodzony siedmioma statuetkami Emmy i przedstawia historię autystycznej kobiety Temple Grandin, która mimo choroby osiągnęła sukces i spełniła swoje marzenia.

Kim jest Temple Grandin?

Doktorem nauk o zwierzętach oraz profesorem na Colorado State University, autorką bestsellerów oraz konsultantem przemysłu mięsnego ds. zachowania zwierząt. I jest osobą chorą na autyzm...

Oglądając ten film przypomniały mi się moje studia,moje fascynacje psychologią a także wybór tematu pracy magisterskiej, traktujący o autyzmie wczesnodziecięcym.
Tak,tak napisałam niezłe tomisko.Objętość mojej pracy magisterskiej liczy 154 strony:)

Jedną z lektur jaką wtedy czytałam była właśnie pozycja napisana przez Temple Grandin i Margaret Scenario "Byłam dzieckiem autystycznym".
Okładkę pamiętam do dziś, niestety nie udało mi się jej odnaleźć w sieci by Wam ją pokazać.
W ogóle zadziwiająca nieustannie jest dla mnie moc internetu.Kiedy ja pisałam pracę magisterską, w roku 2000, nie miałam dostępu do wiadomości zamieszczonych w sieci. Nie wiem nawet ,czy już wtedy serfowanie było tak modne;).Wszystkie informacje zdobywałam sama.
Tym bardziej jestem z siebie dumna,że udało mi się tyle książek z tej dziedziny zdobyć,przeczytać,przemyśleć i wykorzystać.

Tę książkę czyta się jednym tchem.Przybliża nam świat osób dotkniętych autyzmem.Kieruje nas na ich tory myślenia.Próbuje oswoić chorobę.Temple nie znosiła dotyku innej osoby, a jednak czuła ,że potrzebuje przytulania,że mocny dotyk ją uspokaja.Zbudowała więc poskrom-maszynę do przytulania,na wzór poskromu używanego przez hodowców bydła.

To bardzo ważna pozycja.ukazuje drogę jaką przebyła Temple- od skrajnie upośledzonego społecznie dziecka do osoby twórczej,żywiołowej,szanowanej kobiety,naukowca, światowego eksperta w swojej dziedzinie.
To właśnie ona zaprojektowała rzeźnie z urządzeniami do humanitarnego uboju zwierząt.

Kobieta ta bez wątpienia pokazała, że jest szansa dla dzieci zmagających się z autyzmem,że tę chorobę można poskromić,przejąć nad nią kontrolę i spełniać swoje marzenia.

Ta książka jest ważna. Pozwala zobaczyć w człowieku to,co najlepsze...



I fragment mój ulubiony:

"Stwierdziłam, że współżycie z ludźmi jest podobne do tych szklanych drzwi. Do drzwi należy się zbliżać powoli i nie robić nic na siłę; w przeciwnym razie można je rozbić. Związki z ludźmi są podobnej natury. Jeśli robi się coś na siłę, wzajemny kontakt jest niemożliwy. Jeden gwałtowny ruch może wszystko zepsuć. Jedno złe słowo może zniszczyć miesiącami budowane zaufanie i szacunek." T. Grandin

18 maja przewidziana jest premiera książki Grandin "Zrozumieć zwierzęta".
Dawno nie kupiłam sobie żadnej książki, ale na tę chyba się skuszę,ponieważ nie wiem,czy w bibliotece podzielają moją miłość do autyzmu;)

Do usłyszenia:)

niedziela, 1 maja 2011

Tajemnica

Bohaterem i narratorem tej niewielkiej książki jest chłopczyk dorastający w powojennym Paryżu.Często choruje,jest słaby i jest zupełnym przeciwieństwem swoich wysportowanych,tryskających zdrowiem rodziców.Tęskni za rodzeństwem,marzy o bracie,więc wyobraża sobie towarzysza zabaw,który jest zawsze obok niego, i na którego zawsze może liczyć.W zabawach towarzyszy mu pluszowy piesek ,znaleziony na stryszku.
Kiedy zdradza swą fantazję o bracie przyjaciółce rodziny,okazuje się,że brat istniał naprawdę a rodzina skrywa bolesną tajemnicę...
Chłopiec musi skonfrontować znaną mu od dzieciństwa,po części oficjalną a po częśći dopowiedzianą przez niego rodzinną historię.W wersji,którą zna chłopiec,została przemilczana historia tragicznej miłości i zdrady na tle II wojny światowej i Holocaustu.
Pomimo tego,że książka denerwowała mnie swą przewidywalnością,to ze względu na ciekawe tematy,jest warta uwagi.
"Tajemnica" odniosła we Francji ogromny sukces.Została przetłumaczona na kilkanaście języków.Nakręcono na jej podstawie film fabularny.Została wydana w literackiej serii Kontrapunkt, a dotychczas ilekroć sięgnęłam po książki tej serii-nie rozczarowałam się.
Warto przeczytać.

poniedziałek, 28 lutego 2011

Luty był obfity...






w lekturę,niebawem napiszę o tych pozycjach.
Wybaczcie,nie wyrabiam czasowo,jakieś 2-3- godziny doby mi brakuje:)

środa, 9 lutego 2011

Nielegalne związki...

To nie jest pierwsza książka Grażyny Plebanek jaką czytałam.Nie umiem się do niej ustosunkować.Nie lubię książek z narracją w 3 os.,dlatego tez nie czytało mi się jej zbyt dobrze.Ale sięgnęłam po nią, ze względu na temat.
Zdrada...Sam wyraz brzmi jakoś tak złowrogo...O zdradzie pisało już wielu z pisarzy, i wiele kalek literackich można w tej książce znaleźć, co tez nie czyni jej zbyt atrakcyjną.Bruksela-niczym wieża Babel,wielokulturowa,wielorasowa,pełna wysoko postawionych urzędników i salonowych imprez.I oni- uwikłani w niepoprawne relacje.
Ona - Megi. Polska prawniczka, robiąca karierę w Komisji Europejskiej. Piękna, inteligentna kobieta, , matka dwójki dzieci. On - Jonathan. Mąż, pisarz. Zajmuje się domem. Niczym Anna Karenina rozdarty między uczuciem do dwóch kobiet. Ta druga - Andrea. Narzeczona szefa Megi, dziennikarka telewizyjna. Piękna i zmysłowa,bardzo seksualna.
Spotykają się i uprawiają seks, w zasadzie poza tym ,więcej nic ich nie łączy,może tylko pustka,szukanie siebie tak naprawdę.Niewygodnie,niedobrze.To wcale nie tak,że "Miłość do jednego tylko mężczyzny czy jednej tylko kobiety jest wyrzeczeniem [...]. Idealizm jest śmiercią ciała i wyobraźni"...jak pisała Anais Nin.
Bohater zmaga się ze swoimi uczuciami,jest zagubiony,ma wyrzuty sumienia, boi się zranić bliskich.
Trudna pozycja.
Ja chyba nie byłam na nią gotowa...

niedziela, 30 stycznia 2011

Kochanka Picassa

Pamiętam ,jak kiedyś na studiach oglądałam film "Picasso-twórca i niszczyciel" i pamiętam jak bradzo zafascynował mnie ten artysta.Oczywiście nie tak bardzo jak mój ukochany Dali i Frida,bo Ci mają pierwsze miejsca w moim sercu.
Dlatego sięgnęłam po książkę Nicole Avril "Ja ,Dora Maar". Napisana jest dość ciekawie,bo w formie monologu,nawet można powiedzieć "spowiedzi" Dory.Historia ich miłości jest burzliwa i ciekawa,bowiem para poznała się gdy Dora miała niecałe lat 30 a Picasso ponad 50.Przed spotkaniem Picassa,Dora była już znana jako fotograf.Próbowała także malować i pisała wiersze.Mówiła płynnie po hiszpańsku,co wespół z jej urodą i tendencją do samookaleczania się, fascynowało bardzo Pabla. Ich związek przetrwał blisko 9 lat. W trakcie jego trwania powstało wiele portretów Dory.Malował ją chętnie,często smutną i zamyśloną. Pablo dopuścił ja także do asystowania w etapie powstawania Guernicy.Fotografowała kolejne etapy powstawania dzieła.Nazywał ją swoją muzą,Dora zainspirowała jego największe dzieła.W Dorze Pablo rozbudził uczucia,jakich wcześniej nie znała.Rozstanie z Picassem,gdy wymienił ją na nową kochankę Francoise Gilot, odchorowała pobytem w zakładzie i serią elektrowstrząsów. Ale pomimo tych doświadczeń Picasso pozostał miłością jej życia.Pomimo,że ta miłość była rozpaczą i szaleństwem.

Czytając te książkę, zastanawiałam się czy wszyscy wielcy ludzie są dziwaczni i ekscentryczni?Dali,Picasso,Plath,Woolf,Modigliani....mogę wymieniać bez końca...I dochodzę do wniosku,że szaleństwa nie należy się bać...
W końcu "tylko wariaci są coś warci".

wtorek, 25 stycznia 2011

"Przyślę Panu list i klucz"Marii Pruszkowskiej


Kiedy usłyszałam o tej książce,wiedziałam,że muszę ją przeczytać,bo to książka poniekąd o mnie.Jak sama dedykacja wskazuje:
"Książkę tę ofiarowuję maniakom czytania M.P."
Trudno tę pozycję upolować.Jakoś rozchwytywana jest, co poniekąd po przeczytaniu zdziwiło mnie trochę:).
Na allegro cena waha się nawet do 100zł, w antykwariatach brak.Także w mojej byłej (niestety już)pracy,ktoś sobie pożyczył 6 lat temu i oddać już nie raczył:).

Jednakże dzięki uprzejmości Virginii,książkę przeczytałam i ja.

Współczesny czytelnik raczej się znudzi tą pozycją,bo to książka o czytaniu i o książkach.Poznajemy w niej zwariowaną rodzinkę urzędniczą,żyjącą w przedwojennej Warszawie.Ojciec,Matka i dwie córki,a wszyscy "opętani"czytaniem:).Mówią całymi cytatami z książek(nota bene tytuł to także cytat, z "Wesela"Wyspiańskiego),urządzają konkursy, znają całe ustępy Trylogii Sienkiewicza,potrafią spóźnić się do pracy,byleby skończyć ciekawą lekturę:).Wszystkie te przygody i perypetie opisane są w sposób pełen humoru i to sprawia,że książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie.Mnie skojarzyła się bardzo z książkami Musierowicz.
Jest to pozycja tak lekka i przyjemna,że właśnie dlatego zdumiewa mnie jej niezwykła popularność i zawrotne ceny na allegro i w antykwariatach.
Niewątpliwie jest ciekawą pozycją dla wszystkich osób,które kochają książki:).
Nie pozostaje mi nic innego ,jak polowanie na drugą część:" Życie nie jest romansem ,ale..."

Pozdrawiam i do usłyszenia:)

środa, 12 stycznia 2011

Polecenie podwójne...


-Poczytałbym coś-powiedział w Święta mój Mąż,przeglądając mój stosik książek do przeczytania.
-Hmm,ale tu nie ma nic ciekawego...Nic dla faceta...-monologował.
Ano nic za bardzo,bo ani sensacji ani kryminałów nie czytam (kiedyś owszem były czasy,że sie zaczytywałam Koontzem,Cookiem,Smithem,Katzenbachem i Cobenem,ale mi przeszło).
-O,to wezmę-powiedział Mąż i wziął do ręki "Zwyczajnego faceta" Małgorzaty Kalicińskiej.
Zdumiałam się ,patrząc na jego wybór,bo ta książka wydawała mi się typowo "babską" pozycją.
Okazuje się,że się myliłam.Obserwowałam Męża przy czytaniu i juz wiedzialam,że ta książka jest dobra.Czytał w każdej wolnej chwili,śmiał się pod nosem,czasem głośno komentował. Szczerze mówiąc,to nie mogłam się doczekać,żeby ją skończył,bo sama chciałam się przekonać co ciekawego zaoferuje mi tym razem autorka " Domu nad rozlewiskiem".
Mąż przeczytał książkę w cztery dni i trafiła w moje ręce.
Wydawało mi się,że będzie to przyjemna i beztroska lektura,ot taka na miłe spędzenie czasu.
Okazuje się ,że jednak nie.
Bohater książki Wiesiek, nie ma pracy,jest na utrzymaniu żony i znosi w milczeniu jej nieobliczalny temperament.
Powiedzmy sobie szczerze-jest ofiarą przemocy,chyba tej najgorszej,psychicznej.
Żona Wieśka poniża go na każdym kroku.Ma niekontrolowane wybuchy złości,krzyczy,niszczy przedmioty ,by później beztrosko przejść do spraw życia codziennego,jakby się nigdy nic nie stało...Wyzwolenie z tego stanu rzeczy może przynieść Wieśkowi perspektywa pracy, daleko od domu, w zawodzie (jest stoczniowcem), za godziwe pieniądze.Nikt zresztą długo by się nie wahał na jego miejscu.Daleko od rodziny,od żony?Ale w spokoju:)I Wiesiek jedzie za chlebem do Finlandii.Daleko od domu znajduje prawdziwego przyjaciela,a także miłość,która pojawia się niespodziewanie,ale juz po decyzji mężczyzny o rozwodzie.Czy ma do tego prawo?Jak wszystko się skończy?Przekonajcie się,my tę pozycję,razem z Mężem polecamy:).

Dla mnie niesamowite jest to,że kobieta napisała tę książkę z perspektywy mężczyzny w taki sposób,że gdybym nie znała autora,w życiu nie domyśliłabym się,że jest nim kobieta.

"Zwyczajny facet"?- tak, polecamy:)

niedziela, 9 stycznia 2011

Pamięć jest ulotna...

ale dokładnie pamiętam moje dzieciństwo.Beztroskie i szczęśliwe,bo byłam rozpieszczaną wnuczką moich Dziadków. To właśnie Dziadek nauczył mnie czytać.Pamiętam, jak ćwiczyliśmy czytanie na gazecie konsumenckiej "Veto"- czarno-pomarańczowa była i wspaniale pachniała farbą drukarską.
Mój Dziadek był malarzem-amatorem.Moje dzieciństwo to zapach farb,werniksu,terpentyny.Uwielbiałam siedzieć pod sztalugami i słuchać jego opowieści,bo potrafił nie tylko malować,ale także wspaniale opowiadać. A miał co wspominać ,bo służył w Pułku Strzelców Podhalańskich.Miał z tego okresu pamiętnik i nasza rodzina bardzo ubolewa,że już niestety nie jest w naszym posiadaniu:(.Został wypożyczony na wystawę do ZHP(bo Dziadek także bardzo aktywnym harcerzem był) i juz nigdy do nas nie powrócił,zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.Wielka szkoda.Babcia była moją największą przyjaciółką,miałam z nią niesamowity kontakt.Kiedy byłam mała, nie wyobrażałam sobie,że mógłby nadejść czas,że jej zabraknie,że cos nas rozdzieli.Było to dla mnie wręcz niemożliwe,że to się kiedyś stanie.Ciągle za nią tęsknię,bo zabrakło jej 3 lata temu.Nie mam już żadnych Dziadków.
Kiedy miałam 5 lat nauczyłam się czytać, na owej gazecie konsumenckiej właśnie.
Wtedy też Babcia zaprowadziła mnie do filii Biblioteki, która była moim drugim domem przez kilkanaście następnych lat.Teraz sama pracuję w filii tej Biblioteki,tyle,że na innej ulicy.I zbiegiem okoliczności pamiętam,jak Babcia mi opowiadała,jak to jako 15-letnia dziewczyna musiała iść do pracy i pracowała w Bibliotece w Nadwórnej.Chciałabym kiedyś odwiedzić rodzinne strony Babci.Teraz leżą one na ukraińskiej ziemi,ale kiedyś to była ziemia polska.
W filii Biblioteki pracowała wówczas Pani Olga,którą bardzo miło wspominam.Jeszcze niedawno spotkałam ją w mieście i nadal mnie pamięta ,choć minęło tyle lat.
To właśnie Pani Olga a także mój Dziadek wprowadzili mnie w tajemniczy Świat Literatury.
Zachłysnęłam się nią,zawładnęła mną całkiem.Gościem Biblioteki byłam średnio trzy razy w tygodniu, a lektury dla dzieci szybko zastąpiły bardziej ambitne pozycje.
I w ten sposób jako dziecko sześcioletnie przeczytałam "W pustyni i w puszczy" i "Małego Księcia".Miałam zeszyt,w którym notowałam każdą przeczytaną pozycję-wraz z autorem i liczbą porządkową:).
Zeszytów w niedługim czasie było kilka i później przestałam notować ,bo najzwyczajniej w świecie,nie nadążałam:).Czytałam jak szalona-cały cykl Ani z Zielonego Wzgórza przeczytałam w pierwszej klasie szkoły podstawowej.Wracałam zresztą do tej książki kilkakrotnie.Mam kilka takich ulubionych,które mogę czytać wciąż od nowa,ale to temat na inny raz.
Bardzo cierpiałam,kiedy poszłam do zerówki.Czytać umiałam,pisać umiałam,nie miałam tam nic ciekawego do roboty.W kółko układałam taką jedną układankę,którą pamiętam do dziś! Szkoda,że moja rodzinka nie pomyślała i nie wysłali mnie od razu do pierwszej klasy,byłabym teraz o rok jakby młodsza ;).
Po pewnym czasie,gdy książek których nie czytałam,było coraz mnie na półkach w "mojej Bibliotece",zapisałam się także do Centrali.Byłam wierną czytelniczką zapraszaną na wszystkie ważne biblioteczne wydarzenia-wystawy czy wigilijki.Brałam udział w konkursach i często miałam książkowe nowości spod "lady".
Kilkanaście lat później,kiedy szukałam pracy odebrałam telefon z propozycją pracy w tej "dużej "Bibliotece właśnie.Kto by pomyślał,że tak się to wszystko poukłada?:).Dwa lata pracowałam w Centrali, później jeszcze rok w innej Filii.Na jakiś czas wróciłam do zawodu( bo jestem nauczycielką i animatorem kulturalnym w jednej osobie:)), by na powrót dostać pracę w "mojej"filii, w której obecnie pracuję.
Niesamowite,jak książki, papier w ogóle przeplata się w moim życiu...

P.S. Zapomniałam dodać,że w szkole podstawowej namiętnie pisałam "książki" i pamiętniki.Niedawno je znalazłam i z uśmiechem stwierdziłam,że początki scrapowania juz mam za sobą o wiele dawniej niż mi się wydaje.Te zeszyty pełne są wycinków z gazet,kolaży i zdjęć.
Cudna pamiątka.Wędrują ze mną cały czas.Bo przeprowadzałam się już kilkakrotnie.
A Wy jak wspominacie Wasze pierwsze kroki w Bibliotece?
Podzieli się ktoś ze mną swoimi wspomnieniami?

Szelestu kartek potrzebuję także...

tak jak i kleju,nożyczek i innych rzeczy potrzebnych do pracy twórczej.
Odkąd mam pasję ,jaką jest scrapbooking,na czytanie pozostaje niewiele czasu:(.Jesli ktos kiedys wynajdzie czasorozciągacz,to Nobla dostac powinien a ja całować po pietach go będę.
Czytanie to był przed scrapowaniem mój nałóg nr 1,teraz jest nałogiem nr 3.Musiał niestety ustąpić miejsca nałogowi nr 2,czyli kofeinie:) w postaci kawy bądź red bulla, bo oba lubię tak samo.

W tym miejscu chciałabym Wam polecać książki,które przeczytałam ,i które utkwiły mi w pamięci.
Niedawno zamieściłam na moim blogu listę 100 książek ,które należy przeczytać wg BBC i doprawdy nie wiem ,dlaczego niektóre z nich na niej się znalazły.
Listę przekopiuję wtedy ,gdy stworzę listę moich 100 książek wartych przeczytania. Bo pracuję nad nią w moim zeszycie do zadań czytelniczych,który tez Wam niebawem ujawnię(ale to chyba na moim blogu scrapowym).

Z Nowym Rokiem obiecałam sobie czytać więcej i mam zamiar słowa dotrzymać.
Jest dobrze,przeczytałam już 4 książki:).
O każdej nich napiszę Wam parę słów.

Mam specyficzny gust czytelniczy, uwielbiam książki o chorobach,wariatach,psychologiczne i dziwaczne jednym słowem.
Ale inne także czytam,więc może komuś się moje rekomendacje przydadzą:).

Pierwsza książka jaką przeczytałam w tym roku to:
"Jazda" Johna Wraya.
Bohaterem powieści jest szesnastoletni Will cierpiący na schizofrenię paranoidalną.Pewnego dnia ,po ucieczce ze szpitala,wsiada do metra.Wierzy ,że światu grozi zagłada.Wierzy,że tylko on może go uratować.I wie,że ma na to bardzo mało czasu.Wszystko może się udać,jesli tylko odnajdzie pewną dziewczynę.
Czyta się jednym tchem,ponieważ autor prowadzi z czytelnikiem swoistą grę,tak budując sekwencję wydarzeń,że książka jest bardzo rytmiczna i dynamiczna.To powieść drogi,sensacja,powieść psychologiczna i obyczajowa w jednym.
Niepokojąca i skłaniająca do refleksji lektura. Ja polecam.

Drugą książką, jaką przeczytałam jest:

"Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Mary Ann Shaffer i Annie Barrows
Gdyby na tę pozycję nie zwróciła mojej uwagi koleżanka kochająca książki,pewnie sama bym ją znalazła,ze względu na intrygujący tytuł:).
Autorki przenoszą nas w powojenną Anglię,gdzie młoda pisarka Juliet objeżdża kraj, promując swoją książkę i szukając tematu do następnej.Któregoś dnia dostaje list od mężczyzny,który kupił należącą niegdyś do niej książkę i dowiaduje się o tajemniczym Stowarzyszeniu ludzi,którzy podobnie jak i ona darzą książki miłością.Juliet zaczyna z członkami Stowarzyszenia korespondować( książka jest napisana w formie listów) i coraz bardziej zafascynowana jest osobami,którym książki pozwoliły przetrwać najgorszy czas w ich życiu.
Nie brak tu angielskiego humoru,bazującego na ironii, nie brak także momentów wyciskających łezkę z oka.
Czy Juliet odwiedziła mieszkańców wyspy?
Nie powiem:) .Przekonacie się ,jeśli sięgnięcie po tę pozycję.

I kolejna:

"Skrzywdzona" Cathy Glass

Wstrząsająca i szokująca pozycja poruszająca temat molestowania seksualnego dzieci.Brutalna i mocna powiedziałabym.Ale potrzebna, bo o tych sprawach często się milczy.Mała Jodie to dziewczynka tak skrzywdzona przez swoich najbliższych, że nie potrafi pozbyć się agresji,ktorą atakuje każdego,kto stanie na jej drodze.Przerzucana z jednej rodziny zastępczej do drugiej,zachowuje się coraz gorzej,nie ma sposobu by jej pomóc i dotrzeć do niej.Dopiero opiekunka społeczna Cathy Glass udaje się skruszyć mur złości ,jaki wybudowała wokół siebie Jodie.Dla zainteresowanych pozycją podaję link do ciekawej recenzji---->KLIK.

Na dziś to wszystko,ponieważ czwartą książkę styczniową jeszcze czytam:).Mam plan przeczytać 10 przynajmniej 10 książek w każdym miesiącu.Trzymajcie kciuki za moje postanowienie!

a tymczasem biegnę na mój pierwszy blog,by zaprosić was tutaj.